poniedziałek, 30 listopada 2015

pracowicie...

Witajcie serdecznie!

Praca, praca i jeszcze raz praca... na wszystkich możliwych frontach.
Worek pomysłów i planów robótkowych. Zawodowo też się dużo dzieje...

Zaczynam od robótkowych przyjemności:
Kolejna porcja bombek trafiła do przemiłej pani Grażynki, która wraz z mężem wyrabia najlepsze pierogi na świecie i kiełbaskę z dziczyzny.



Oczywiście ten sam (ulubiony) wzór, tylko różowa nić nieco grubsza, wiec "bombasek" o wiele większy.

Kolejna przyjemność: upiekłam skorupki, zmiksowałam masę i zrobiłam orzechy - pierwszy raz w życiu! Na pożyczonej formie - ale postanowiłam zakupić swoją.



I na koniec kolejna przyjemność, mimo, że zawodowo.
Byłam na Międzynarodowych Targach Turystycznych w Warszawie.
Wrażenia wręcz nie do opisania. Tak wielka różnorodność kultur, marketingu i reklamy w branży turystycznej   i tysiące pomysłów do pracy...

Cudny maluszek! Jeden z eksponatów Muzeum PRLu.
Teraz na ulicy za takim pojazdem wszyscy by się oglądali...


Imię napisane na brystolu  tuszem i bambusowym patykiem - normalnie magia w rękach  tunezyjskiego "pisarza".


pozdrawiam cieplutko
Kasia

czwartek, 26 listopada 2015

Śliwkowa, warkoczowa poduszka

Halo, halo!!!!!
Jestem! Nadrabiam lekkie zaległości na Waszych blogach i ze smutkiem stwierdzam, że jestem już zmęczona świętami...
Tak, tak... jeszcze miesiąc, a ja mam dosyć ozdób, ozdóbek, dekoracji (o prezentach nie wspomnę...).
Każdego roku obiecuje sobie, że się postaram, wytłumaczę sobie, ze święta są fajne, ale im bardziej się staram, uzyskuje odwrotny efekt.
Ostatnio rozmawialiśmy w pracy o naszych świątecznych odczuciach i wiem, że nie jestem wyjątkiem! Ha, tak sobie myślę, ze możne jednak jestem normalna!
Oczywiście dalej dłubię bombki, ale żadna z nich nie zagrzeje u mnie miejsca.

Podczas ostatniego polowania w "peweksie" całkiem przypadkowo zauważyłam warkoczowy sweter w pięknym, śliwkowym kolorze.
Normalnie grzech było nie kupić za 8 zł. W dodatku wiedziałam, że nie udzieję na drutach zimowej poszewki na poduszkę, ale uszyć - to co innego, zwłaszcza, że jestem szczęśliwą posiadaczką overloka!
No i mam poduszkę w wersji zimowej, jej kolor idealnie wpasował się do koloru pozostałych dodatków i ściany (jedna ze ścian ma głęboki śliwkowy kolor, a pozostałe tak jakby waniliowo-budyniowe):




Wiadomo, kto jest najbardziej zadowolony z nowego ubranka poduszki


A tak wyglądał sweterek przed przeróbkami.


pozdrawiam 
Kasia

niedziela, 22 listopada 2015

Bombkowo...

Witacie!!!!

Długo nic nie robiłam to teraz dorwałam się jak "głupi do sera"
Siedzę i dziergam, bomby, bombki, bombeczki i trafiają się też jajko -bombki.
Wypróbowuje różne wypatrzone w necie wzory - niby z oryginalnych gazet robótkowych - a efekt nie zawsze jest zadowalający.
Więc robię, poprawiam błędy w schematach, te które nie są zbyt efektowne od razu wyrzucam, aby za rok nie było podobnych niespodzianek.
Oto mój "urobek"':





 

pozdrawiam serdecznie i dziergam następne
Kasia

wtorek, 17 listopada 2015

Tildowy królik

Witajcie!!!

Pokażę Wam dzisiaj jak ostatnio 'bawiłam się" maszyną do szycia.
Od dawna z ciekawością podczytuję  zmagania Adeli z maszyną do szycia, ale ostatnio zainteresował mnie królik.
Adela dokładnie pokazuje jak wykonać szmacianą zabawkę - ozdobę (jak kto woli).

Nigdy nie szyłam żadnych zabawek swoim dzieciom. W rodzinie maluchów obecnie brak, a ja na przekór uszyłam króliczka.

Robota przyjemna, ale wywracanie części ciała na prawą stronę to jakaś masakra! Spociłam się jak przysłowiowy królik, palce bolały mnie przez dwa dni, ale udało się.
Największy kłopot miałam z uszyciem ubranka - naprawdę nie jest prosto.
 Moje uwagi do wykroju i samego szycia podaję pod zdjęciami. 

Oto moje królicze cudo.


 Tak wygląda całkowity golas.
Inaczej zszyłam dół tułowia - odwrotnie niż jest w przepisie.
Wydłużyłam nogi o około 4 cm.


Zszyłam tułów z nogami ściegiem zygzakowym na maszynie i ręcznie naszyłam tasiemkę aby zamaskować szew.


  Ręce, uszy i nogi trzeba przyszyć ręcznie - pomalutku, dokładnie aby było estetycznie i mało widocznie.

Spodenki sztruksowe  nie sprawiły mi większego kłopotu, ale koszulka... koszmar jakiś!!!!
Nie miałam wykroju, a szkielecik jakiś taki mało wyględny.


 Koszulka ma reglanowy rękaw, wokół szyi uszyty tunelik i zawiązana wstążka - aby dopasować ubranko do kawalera.
Kapelusza brak z prostego powodu - nie mam pojęcia jak go uszyć, aby było ładnie.


I teraz wiem, że:


A Wam przypadł do gustu mój kawaler???

pozdrawiam Kasia

P.S.: I  co ja mam teraz z nim zrobić.....

sobota, 14 listopada 2015

WRACAM!!!

WITAJCIE KOCHANI!

Powiedzmy, że "obrobiłam się" z remontem i pomalutku wracam do wirtualnej rzeczywistości.
Właściwie to całkiem nie zniknęłam, ponieważ podczytywałam Wasze bogi, wiec wiem co w trawie piszczy...
Tak więc - dom jako tako ogarnęłam.
W związku ze zmianami kolorów ścian pomalutku zagospodarowuję nową przestrzeń.
Na ścianach króluje delikatny beż i różnie odcienie szarości.
Czy jest lepiej? -nie wiem, na pewno jest inaczej - jakby eleganciej (w ogóle jest takie słowo???), jaśniej i spokojniej.
Przedstawiam Wam małą migawkę.

Szarości na ścianach dolnego holu.



Ściana łącząca dwie kondygnacje została pomalowana jasnym beżem i całkiem dobrze komponuje się z szarościami.


Górny hol i nowa szafa.


I oczywiście znów się chwalę nowymi parapetami.
W każdym pomieszczeniu jest inny kamień




Na koniec - jesienna dekoracja przed drzwiami wejściowymi do domu.






pozdrawiam serdecznie

Kasia